Cześć!W końcu oderwałam się od oglądania Gry o tron i napisałam dla was rozdział.
Następna notatka pojawi się 13 lutego więc już nie długo:D Tak więc bez zbędnego przeciągania zapraszam do czytania i komentowania.
Anne
Przez chwile patrzymy na leżącego Haymitcha który próbuje wstać,ale niestety nic mu z tego nie wychodzi.Wymieniamy między sobą spojrzenia,a następnie podchodzimy do niego by go podnieść i zaprowadzić do łazienki.Gdy mentor przy naszej pomocy stał już na nogach,spojrzał na nas i oznajmił-Potknąłem się?-a potem dodał-Coś tu śmierdzi.Po swojej krótkiej przemowie przetarł ręką twarz rozmazując przy tym wymiociny.
-Zaprowadzimy pana do przedziału i spróbujemy tam doczyścić-oznajmiłem.Gdy jesteśmy już pod drzwiami przedziału mentora prowadzimy go od razu do wanny.Kiedy jest już tam posadzony włączam prysznic i mówię do Katniss:
-Dobra.Dalej poradzę sobie sam.
Dziewczyna spojrzała na mnie swoimi pięknymi szarymi oczami i zapytała:
-Przysłać kogoś z obsługi aby ci pomógł?
-Nie trzeba.Jeszcze ich mi tu brakuje.-odpowiedziałem,a dziewczyny po chwili już nie było.
Po umyci,ubraniu i położeniu mężczyzny na łóżko poszedłem do swojego przedziału.W drodze do pokoju spotkałem brunetkę wpatrzoną w widok za oknem.Ale nie chciałem jej przeszkadzać i udałem się dalej.Gdy byłem już u siebie przebrałem się w pidżamę,położyłem i próbowałem zasnąć.Niestety mój mózg chciał inaczej.Zacząłem rozmyślać o tym co dzieje się teraz w dwunastce.Moi rodzice i bracie pewnie jedzą kolacje.Ciekawe czy myślą o mnie?Mike zapewne pomaga ojcu przy pracy.A Delly?Ona na pewno już śpi.U nich w domu kładą się zawsze wcześniej.I co miał oznaczać ten pocałunek?Czyżby Delly się we mnie zakochała?Nie.To nie możliwe.Jest dla mnie prawie jak siostra.Ja nie mógł bym jej pokochać.Poza tym kocham Katniss i mimo tego,że ona nie odwzajemnia mojego uczucia będę ją kochał.Tyle jest pytań na które odpowiedzi już nie dostane.Tak pogrążony w myślach w końcu zasnąłem.
Z rana budzi mnie głośne pukanie do drzwi i głos z kapitolińskim akcentem:
-Pobudka!Pobudka!Pobudka!Przed nami wielki,wielki,wielki dzień!!
-Już nie śpię!Zaraz przyjdę na śniadanie!
No tak.To Effie.Zrywam się z łóżka szybko ubieram to co jest w garderobie i zmierzam na śniadanie.Będąc już w jadali widzę tylko Haymitcha który parzy sobie herbatę.Siadam przy stole,a ktoś z obsługi podaje mi talerz pełen jedzenia.Są na nim jajka,szynka,smażone ziemniaki.Następnie podają mi koszy pełen różnorodnych bułek do tego stawiają przede mną szklankę soku pomarańczowego,filiżankę kawy i kubek pełen mojego ulubionego napoju gorącej czekolady.Wziąłem do ręki zwykłą bułkę i spróbowałem nawiązać rozmowę z mentorem.
-Dzień dobry!
-Zależy dla kogo.
-Chciałem być tylko miły.
-A ja nie za bardzo.
-Skora jesteś naszym mentorem powinniśmy mieć między sobą dobre relacje.
-Tak się składa,że nie macie szans na igrzyskach,a ja nie będę się wysilał.
-Może tym razem pan spróbuje przejąć się swoimi trybutami?
-No.....w sumie to jesteście jedynymi do tej pory którzy mogli by dać rade.
-To co?Pomoże pan?
-Tak pomogę wam ale musicie mnie słuchać.
-Jasne nie ma sprawy.
-Z tobą to widzę,że nie będzie żadnego problemu gorzej z tą dziewczyną.
-Myślę,że również nie będzie.
-A co?Znasz ją?\
-Powiedzmy,że z widzenia.
-To nie daje mi gwarancji.Sam ją o to zapytam.
I w tedy do przedziału wchodzi Katniss.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz