poniedziałek, 13 czerwca 2016

10.Rozmowa na dachu

Hej!!

Po dość długiej przerwie w końcu wrzucam rozdział :D
Przepraszam,że nie zrobiłam tego przedwczoraj ale dopadła mnie złośliwość rzeczy martwych -.-
A w szkole wszystko już ogarnięte,więc za tydzień pojawi się nowy rozdział:)
Teraz zapraszam do czytania i komentowania.
/Anne

***

   Zmierzając do pokoju myślałem o sytuacji z awoksą. Skąd Katniss mogła ją znać? To pytanie nie dawało mi spokoju, stanąłem przed drzwiami do sypialni dziewczyny, zastawiam jej drzwi swoim ciałem i mówię:
   -Delly Cartwright. Kto by pomyślał,że akurat tutaj ją spotkamy.
    Po jej minie było widać, że zastanawia się, czy powiedzieć mi prawdę.
Sterczałem tak dobre parę minut, a potem postanowiłem jej pomóc:
    -Byłaś już na dachu? Cinna mnie tam zaprowadził.Widać stamtąd całą okolice.Tylko wieje tam straszny wiatr.
     -To może się tam przejdziemy?- powiedziała. Jej melodyjny, miły (choć nie taki jak u Delly, tylko inny) głos przyprawia mnie o gęsią skórkę i w głowie słyszę jak śpiewa Hej tam na łące. Poczułem, że ręce oblały mi się potem, więc otarłem je o spodnie tak, żeby nie zauważyła. 
    -Jasne,chodź. Tylko skocze jeszcze na chwile do swojej sypialni.- powiedziałem i szybkim krokiem wszedłem do swojego pokoju i wziąłem kurtkę, żeby w razie czego ją przykryć. Zobaczyłem to oczami wyobraźni zobaczyłem to bardzo, bardzo wyraźnie (nawet lepiej niż zawsze) i uśmiechnąłem się na samą myśl. 
    Jak już wyszedłem, skinąłem jej głową i uszyliśmy na dach.
Na samej górze schodów, Katniss staje dęba, że prawie nie uderzam w jej plecy. Ale zrozumiałem jej reakcję. Sam, pomimo tego, że już przecież tam byłem, chciałem płakać ze wzruszenia, taki Kapitol był piękny. Podeszliśmy razem do barierki i spojrzeliśmy na rozświetlone latarniami i światłami z wieżowców, ulice, których i tak nie widać, bo tłoczyli się na nich ludzie. Słyszałem warkot silników i krzyki podekscytowanych kapitolińczyków. Długo staliśmy w ciszy, wpatrzeni w światła miasta, ale nie tylko po to ją tu zabrałem. Przypomniałem to sobie, kiedy Katniss zaczęła przechylać się trochę za bardzo do barierki.
     -Spytałem Cinne dlaczego pozwalają nam wchodzić na samą górę, bo przecież każdy trybut mógłby spokojnie stąd skoczyć i zakończyć swój żywot jeszcze przed Igrzyskami. -powiedziałem, patrząc w nią z niepokojem. Ze wszystkich sił powstrzymałem się by nie krzyknąć: ,,Odsuń się od tego!''. Na szczęście -jej i moje- jednak zrobiła krok w tył.
     -I co powiedział?- spytała
-Nie da się z tą skoczyć- wyciągnąłem rękę w stronę pustej przestrzeni i pokazałem dziewczynie co tak naprawdę się tam znajduje. Zabrałem gwałtownie swoją dłoń. -Pole elektryczne odrzuciłoby cię z powrotem na dach. -spoglądam na nią, a nasze spojrzenia się krzyżują.
     -Bezpieczeństwo najważniejsze. Myślisz, że nas obserwują?
      -Prawdopodobnie. Choć, pokaże ci ogród.- było to tylko pretekstem, żeby zaciągnąć ją tam, gdzie na pewno nie będą nas podsłuchiwać. No, i tam bardziej wiało. Nadal miałem nadzieję na scenę z kurtką.
       Popatrzyłem na nią i czekałem na wyjaśnienia. Katniss przyglądała się kwiatu. Nie był on najpiękniejszy z całego ogrodu, ale jej najwyraźniej bardzo się spodobał. Swoimi zwykle niezadbanymi dłońmi, wtedy już jednak wypielęgnowanymi przez stylistów na paradę, dotyka lekko jego płatków. Kwiatek chwieje się lekko na swojej łodydze, gdy wreszcie go puszcza. Spojrzała na mnie. Staliśmy przodem do siebie, patrząc sobie w oczy.
       -Polowaliśmy tego dnia w lesie. -mówi- Schowaliśmy się w swojej kryjówce i czekaliśmy na zwierzynę.
Liczyłem na coś bardziej, no nie wiem.. Romantycznego... Chociaż, oczywiście, o awoksie też chciałem się dowiedzieć, ale chęć poczucia ust Katniss na swoich zawsze była większa, niż jakakolwiek inna.
       -Ty i ojciec?
       -Nie. -zdziwiła mnie lekko jej odpowiedź, zanim sobie przypomniałem o jej chłopaku.. I wszystkie fantazje o kurtce zniknęły- Z mim przyjacielem Gale'm. -no właśnie, pomyślałem- W pewnej chwili wszystkie ptaki umilkły, a tylko jeden śpiewał dalej. Brzmiało to tak jakby chciał nas ostrzec. I wtedy ją zobaczyliśmy.To znaczy, jej chłopaka. Ich ubrania były całe podarte,a  oczy podkrążone. Biegli tak szybko, jakby od tego zależało ich życie.
     Może zależało- pomyślałem. Katniss na chwile przerwała i zapatrzyła się na coś.Chwile trwało zanim się ocknęła i zaczęła mówić dalej:
     -Nagle nadleciał poduszkowiec. Nie wydawał żadnego dźwięku, ale i tak go zauważyli. Ludzie z pokładu zrzucili siatkę na dziewczynę i wciągnęli ją do środka. Chłopaka przebili włócznią i też zabrali na pokład.Zaraz potem poduszkowca już nie było, a ptaki z powrotem zaczęły śpiewać.
     -Widzieli cię?- pytam, pełen obaw. Może to, że jedzie na Igrzyska jest karą? Może wiedzieli, że umrze, dlatego ją tak wysłali, Effie wylosowała inne, a przeczytała inne nazwisko? Ogarnęła mnie złość, oddychałem nieregularnie.
     -Nie wiem.- jej odpowiedź wcale mnie nie uspokoiła- Byliśmy ukryci pod skalnym występem. Wiem tylko, że za nim nadleciał samolot, dziewczyna dziewczyna spojrzała w naszą stronę i jakby wyszeptała ''pomocy''... Ale nie zareagowaliśmy.
     Nie chciałem kontynuować tematu, myśleć o tym, jaki ból przeżywała ta dziewczyna, awoksa.
     -Drżysz- powiedziałem. Odruchowo zarzucam jej swoja kurtkę na ramiona. O dziwo nie odrzuca jej. Ha! I mam swoją wymarzoną scenkę!
Jednak jej reakcja mnie dziwi. Czyżby dziewczyna zaczęła się do mnie przekonywać?
      -Byli tutejsi? Jak myślisz,co mogli tam robić?-powiedziałem, zapinając jej guzik pod szyją.
       -Nie mam pojęcia. -na chwilę spuściła wzrok, jakby na moje buty, po chwili podniosła go ze smutkiem w oczach. Wyczułem, że bardzo żałowała, że nie pomogła tej awoksie. ,,Czy da sobie radę na Igrzyskach, a co ważniejsze- po nich?'' pytam sam siebie. Wygrana Katniss była bardzo prawdopodobna, pomimo, że mieliśmy mocnych wrogów... Współzawodników w rzezi. Hm, to chyba i tak nie brzmi lepiej.-Haymitch mówił, że awoksi dopuścili się zdrady. Może zabili kogoś z Kapitolu? Ale przecież mieli tutaj wszystko. Nie mieli powodu, by się buntować.
       -Ja to bym stąd wyjechał.-przyznałem szczerze.- Z chęcią wróciłbym do domu- gdyby mi pozwolili. Musisz jednak przyznać, mają tu świetne jedzenie.
       Kiwnęła ponuro głową.
       -Zrobiło się zimno,lepiej wróćmy do środka.-po jej słowach schodzimy na dół, kierując się do swoich pokoi. .Po drodze zadałem jej jeszcze kilka pytań.
       -Wspomniałaś o swoim przyjacielu Gale'u. Czy to on odprowadził twoją siostrę podczas dożynek? -przyszło mi na myśl. Słowo ''przyjaciel'' ledwo przeszło mi przez gardło.
       -Tak.Znasz go?
      -Nie, ale dziewczyny w szkole dużo o nim mówiły. -nie chcę się przyznać, że obserwowałem ich, jak razem chodzą- Myślałem, że jest twoim kuzynem czy coś. Trzymacie ze sobą.
-Nie jesteśmy spokrewnieni.- na te słowa kiwnąłem głową. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że łączy ich coś więcej, niż ona mówi. Może i myśli? Widziałem, jak ten Gale patrzył się na nią. Kto wie, może to nieodwzajemniona miłość- jak w moim przypadku?
      -Przyszedł się z tobą pożegnać?
      -Tak.I twój ojciec również. Przyniósł mi ciastka.
      -Naprawdę? Lubi ciebie i twoją siostrę. Zapewne wolałby mieć córkę niż dom pełen chłopców. Znał też twoją mamę kiedy byli dziećmi.
      -No tak.Dorastała w mieście. -stajemy przed drzwiami, a Katniss oddaje mi kurtkę. Chciałem jej powiedzieć, by ją zatrzymała, ale uznałem, że to już przesada, więc przyjąłem ją z lekkim uśmiechem, wyrywającym mi się z kącików ust.
     -Widzimy się rano. -mówię, szczerze zaskoczony tonem mojego głosu, jego swobodą, wręcz zręcznością. Myśl, że rzeczywiście zobaczę ją rano, przyprawiła mnie o przyjemne dreszcze i miłe uczucie ciepła w żołądku.
     -Na razie.- powiedziała i weszła do siebie, co też ja zrobiłem.
     Tej nocy mało spałem, myśląc o mnie, o Katniss, i jak by to było, gdyby ona coś do mnie czuła.

sobota, 4 czerwca 2016

Hej!
Uwaga ,uwaga już w sobotę (11.06) pojawi się notatka,więc jeszcze oczekuję od was trochę cierpliwości:D

Anne